Wydaje się, że Jezus kreśli dzisiaj przed nami dość ponurą wizję przyszłości oraz tego, co czeka jego uczniów: „(...) posłyszycie o wojnach i przewrotach. (...) Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować” (zob. Łk 21,9.10-12). Chrystus mówi o rzeczach napawających nas lękiem, smutkiem i niepewnością – są to rzeczy skądinąd dobrze nam znane, ale zarazem takie, których za wszelką cenę chcielibyśmy uniknąć. Czy zatem chrześcijanin ma przeżyć swoje życie w strachu i niepewności jutra?
Nic z tych rzeczy! Dzisiejsza Ewangelia (Dobra Nowina! Ewangelia zawsze jest Dobrą Nowiną, nawet jeśli jej przesłanie jest dla człowieka niełatwe doz rozumienia i przyjęcia) przedstawia drogę życia chrześcijańskiego, która kończy się bardzo szczęśliwie – żeby nie powiedzieć: happy endem. To prawda, że najpierw Mistrz z Nazaretu wskazuje na przemijalność i niestabilność tego, co widzimy na tym świecie, i tego, co o tym świecie słyszymy. Wzrok i słuch to zmysły, które mogą nas bardzo zwieść, jeśli nie nastroimy ich w zgodzie z Ewangelią, jeśli damy pochłonąć się światu – temu co nam pokazuje i co do nas mówi.